Komentarze: 0
Z doświadczenia...
Zdaje mi się śmiesznym zaczynać od owego stwierdzenia. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Nie oszukujmy się. Mam niespełna dwadzieścia dwa lata.
Może i biorąc pod uwagę mój wiek, pewne całkiem "spore" doświadczenie posiadam, owszem, jednak patrząc na średnią długość życia mężczyzn w Europie, jest to kropla w morzu całkowitego doświadczenia zdobytego w życiu.
Jednak mimo posiadanej przeze mnie tylko przysłowiowej "kropli", zauważyłem pewną całkiem logiczną zależność.
Nie jestem najgłupszym gościem, więc pierwsza reakcja była w stylu "no proszę... drugi Kolumb z Ciebie".
Mam na myśli zależność, że to, co powoduje u nas strach, potem owocuje szczęściem a to, czego w jednym momencie się boimy za chwile potrafi przeobrazic sie w uczucie spelnienia i satysfakcji.
Jest to oczywiście względne i nie znajduje zastosowania w każdej sferze życia, a jednak uważam, że rządzi w zdecydowanej większości.
Może nie każdy przyzna mi racje, może ktoś ma na to inny pogląd, jednak dla mnie strach jest zdecydowanym motorem napedowym.
Po dłuższym zastanowieniu się, byłbym w stanie poprzeć tą tezę conajmniej kilkudziesięciorgiem sytuacji z mojego życia, które by posłużyły za całkiem solidne argumenty.
Stety lub niestety tego nie zrobię. Nie czuję takiej potrzeby.
Jedyną potrzebą było podzielenie się tym z kimkolwiek.
Jeśli ktoś to przeczyta, mam to za pewnik, że pomyśli "Jasne, nie czujesz takiej potrzeby, raczej pisać Ci się nie chce!".
Tak? No to chybiłeś/aś.
Sytuacje, które bym opisał, wolę sobię zostawić na inne, bardziej obszerne blogi.
Znajdzcie własne argumenty z waszego życia, pasujące do tematu "Strach jako motor napędowy" i się nimi ze mną podzielcie w komentarzach.
Piszę to dla siebie, ale fajnie wiedzieć, że nie tylko więc jeśli już tu jesteś, zostaw coś po sobie. Do następnego, cześć!